"Trenerze meldujemy wykonanie zadania"
To był najcięższy bój jaki w tej rundzie stoczyliśmy. Nie dlatego że przeciwnik był wyjątkowo mocny, ale dlatego że prezentowali podobne umiejętności i mieli podobną średnią wzrostu. Już po meczu na PTC przegranym w przedziwnych okolicznościach 0:1, wiedzieliśmy że zwycięstwo leży nie tylko w naszych nogach ale i głowach, a przede wszystkim w determinacji jaką wykażemy w dążeniu do zwycięstwa.
Już po pięciu minutach znaliśmy taktykę gospodarzy. Każda piłka po przejęciu zagrywana miała być do zawodnika z numerem 16, który swoją szybkością sprawiał ogromne problemy naszym stoperom i bocznym obrońcą. My staraliśmy się grać swoje i nasza przewaga wzrastała z każdą minutą. Jedynym mankamentem było zbyt ciasne rozgrywanie piłki. Często zaganialiśmy się na jedną lub drugą stronę i tam na 20 metrach kwadratowych próbowaliśmy rozegrać piłkę, co zazwyczaj kończyło się stratą, Pierwsza akcja rozegrana inaczej przyniosła efekt w postaci bramki. Mesio po otrzymaniu piłki z lewej strony, przytomnie nie zagrał jej ponownie w to samo miejsce gdzie było już ciasno, a odwrócił akcje gdzie okazało się że na czystej pozycji jest profesor Olek, który w pełnym biegu przyjął piłkę na dwudziestym metrze, zrobił z nią jeszcze parę kroków, po czym podniósł głowę i posłał mocny strzał w długi róg obok bezradnie rozkładającego ręce bramkarza Uniejowa. Niestety nie wyciągnęliśmy wniosków z tej akcji i dalej ciasno, krótkimi podaniami próbowaliśmy męczyć rywali, ale jednocześnie siebie.
Druga połowa to huśtawka nastrojów. Po wymianie uwag w szatni wyszliśmy z zamiarem podwyższenia prowadzenia i wywiezienia trzech punktów z bardzo trudnego terenu jakim jest boisko Uniejowa. Dość szybko nasze zamiary osiągnęliśmy, bo już siedem minut po wznowieniu gry. wyrzuconą z autu i przedłużona zagraniem główka piłkę przejął Kazik, popędził z nią w kierunku bramki i nie dał szans goalkeeperowi drużyny gospodarzy na obronę. 2:0 i trochę spokoju w naszych poczynaniach błyskawicznie przerodziło się w kolejną bramkę. Na akcję indywidualną zdecydował się Buba. Gdy wydawało się już, że porwał się z motyką na słońce, jakimś szczęśliwym trafem przedarł się przez nogi dwóch przeciwników, po czym dwaj kolejni obrońcy Uniejowa utworzyli mu szpaler zapraszając go z piłką do bramki, co bez skrupułów wykorzystał nasz lewy obrońca. To nie był jednak koniec emocji. Na dziesięć minut przed końcem, sędzia dość dobrze prowadzący mecz, z niewiadomych przyczyn podyktował rzut wolny dla rywali w środku pola. Błażej z przeciwnikiem jednocześnie wyciągnęli nogę do piłki, żaden w nią nie trafił ale przeciwnik się przewrócił i czekała nas ostra wrzutka w pole karne. Minutę później gdy piłka szybowała w kierunku naszej bramki, sędzia dopatrzył się kolejnego faulu, tym razem w polu karnym i wskazał na wapno. Radzik co prawda wyczuł intencję strzelającego ale piłka i tak o parę centymetrów minęła jego rękę i zatrzepotała w siatce. Staraliśmy się spowalniać grę i nie dać się rozpędzić rywalowi, ale na pięć minut przed końcem nasz bramkarz popełnił błąd, który skutkował rzutem wolnym pośrednim z siedmiu metrów. Jednak tym razem gospodarze nie potrafili strzelić nam bramki, i kolejne nasze zwycięstwo stało się faktem.
To nie było porywające widowisko, ale mecz walki. Wiadomo było że wygra drużyna która bardziej będzie tego zwycięstwa chciała i dążyła do strzelenia większej ilości bramek. Tą drużyną byliśmy dzisiaj my, choć należą nam się też słowa krytyki. O ile blok obronny spisywał się po powrocie Patrioty prawie bez zarzutu, o tyle w środku pola jeszcze zbyt często stoimy i przyglądamy się jak rywal przyjmuje piłkę i się z nią obraca mimo że stoimy dwa metry od niego. Zbyt często zza linii bocznej słychać okrzyki trenera lub kierownika : "czemu nie uderzyłeś głową", "czemu się obracasz", "nie przyglądaj się, zaatakuj go". Takie słowa świadczą tylko o jednym. Wciąż nie wszyscy rozumiemy że piłka nożna to piękny sport, ale sport kontaktowy dla prawdziwych mężczyzn i oprócz techniki trzeba mieć jeszcze w sobie sporo odwagi. Nam tej odwagi w kluczowych momentach jeszcze brakuje. Gdy już skaczemy do głowy to powinna nas interesować tylko i wyłącznie piłka, a nie to czy rywal się zbliża i czy czasem nas nie nadepnie. Gdy trzeba zablokować piłkę, to czasami trzeba nadstawić cojones, a nie odwracać się do rywala plecami i pokazywać mu numer na koszulce. Nasze numery na plecach dla rywali powinny być widoczne dobrze tylko i wyłącznie wtedy, gdy po strzeleniu gola wracamy radośnie na własną połowę.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
1.